Przejdź do głównej zawartości

Posty

Como, cómo, por qué y que y qué y qué más

Queridos, He vuelto a casa. Se está mejor en casa que en ningún sitio, según dicen. Pero yo ya estoy harto de todo. No me gusta nada el cielo encapotado, el paisaje convencional, la gente pesada de este país… Ni los chavales que trabajan en nuestro jardín, ni las chicas de la cocina. Tampoco me gusta seguir viviendo con mi tía. A propósito… Al entrar a nuestra residencia de repente me atacó Doña Gatía. -         ¡¡¡ IMBÉCIL, TU QUÉ HAS HECHO, PAYASO, KRETYNIE, PÓŁGŁÓWKU, Ты идиот!!! Resulta que nos quitaron la cría. Parece que alguien ha denunciado lo que había escrito en mi última publicación. Pero a mí ya me importa un pepino. MEJOR, ME LA SUDA. Perdonadme este vocabulario. Pero. A mí. Me. Importa. Un. Bledo. Tía Gatía, la última persona de mi familia que sigue viva, es la que me había vinculado con algo que nunca me daba satisfacción. Los gatos no me caen muy bien, tampoco Gatía. Maldita vieja… Todo aquello, que enumeró Marisin, tod...
Najnowsze posty

Aha. No okej...

Kochani, Nie wiem, jak się zabrać za pisanie tego posta. Siedzę sam w hotelowym pokoiku, pod ręką mam butelkę guappy, w głowie pustkę, a serce skute lodem. Szkoda, że tylko serce, bo jak na złość zepsuła się klimatyzacja, a jedna z okiennic zupełnie nie spodziewała się tego, jak ją potraktuję po powrocie ze śledztwa i teraz leży sobie żałośnie na chodniku, czekając na kogoś, kto ją stamtąd uprzątnie. W momencie, w którym uświadomiłem sobie, że zupełnie straciłem kontakt z Panem D. i że nie wolno mi już łudzić się, że wkrótce nadejdą jakieś wieści, a także po tym, jak potraktował mnie Manuel i jego włoski koleżka" (do tej pory zastanawiam się, co on tam właściwie do mnie wykrzykiwał z taką pasją…) postanowiłem nie liczyć już na nikogo. Wyłącznie na siebie. Wybitna to była myśl i doskonała decyzja. Drodzy, cóż mogę rzec… Liczyć wyłącznie na siebie będę musiał już chyba do końca życia… Ale do rzeczy. Pierwsza kocia kawiarnia, którą odwiedziłem, nie wyróżniała się niczym szcze...

No me quejo...

Queridos, Yo no me quejo, aunque me siento decepcionado. Italia me ha decepcionado. Y el vuelo. Y los resultados de todo el día husmeando. Especialmente me ha decepcionado Manuel. A pesar de haber probado algunos platos más o menos sabrosos, al ver la cuenta pensaba que me iba a desmayar. Italia es todo lo contrario de lo que está escrito en las guías y de lo que os muestran los influencers. No vale la pena moverse de casa si no estás cargado de billetes. Yo no soy tacaño y, otra vez, no me quejo, pero madre mía Rosalía, o pasaré los siguientes 3 días en ayunas o volveré a casa con las manos y los bolsillos vacíos. Me voy a apretar el cinturón y a ver si sobreviviré.  Es que desde aquel entonces, es decir desde aquel almuerzo costoso, las cosas me han ido de mal al peor. Se me antoja una copita de guappa. No creo que me salve el alcohol, pero estoy agotado. Sin nadie quien me ayude. Esperaba que Manuel, con quien trabajé por muchos años, podría darme la mano, pero no… Mientra...

BARDZO WAŻNY POST!!!

KOCHANI CZYTELNICY! Nawet nie będę próbował opisać jakie emocje mną targają, od kiedy dowiedziałem się, że nie docierają do Was moje posty. Zbyt pochłonięty szukaniem wskazówek co do zaginięcia Marisin Fidelidad, opuściłem na jakiś czas social media i skupiłem się na pracy, publikując tylko cotygodniowe wpisy na blogu. Dziś rano, po raz pierwszy od kilku tygodni, odwiedziłem grupę „Kołtuniaków”. Co tam się działo, to już Wy sami wiecie najlepiej… Okazało się, że żaden z moich wpisów, które popełniłem od Wielkanocy (a jakież to były wpisy!) nie ujrzał światła dziennego. Na szczęście udało mi się już na nowo opublikować te posty. Drodzy. Sytuacja jest poważna. Wszystko zaczęło się od tego felernego mazurka, który wzbudził moją czujność i doprowadził do ekstremalnie niekomfortowej wymiany zdań z Panem D. (o czym piszę w tym poście ). Ów stan czujności sięgnął zenitu, gdy tylko zapoznałem się z treścią przełomowej wiadomości od jednej z Kołtuniaczek (wyjaśnienie znajdziecie tutaj ). Do...

Una caja llena de recuerdos

Queridos, Me alegro de que esta vez no haya ningún problema con los encargos en la pagina web de Kitaya, por lo menos nadie me ha denunciado nada. Perdonadme la falta del contenido gatuno, últimamente he andado buscando huellas, sugerencias, señales… Me abruma la intensidad de los recuerdos de la vida mejor, no estoy en condiciones de escribir sobre algo tan vulgar. Todos los días me impacta cada vez más el agotamiento físico y mental, me siento enfermo de ansiedad. Ayer, averiguando el caso, decidí abrir una caja que había estado escondida del mundo exterior en un rincón más oscuro de mi casa, como si fuera un tesoro. Y lo es, para mí lo es…   Con un nudo en la garganta miraba las fotos, las cartas escritas antes de nuestra boda (hay que subrayar que lo nuestro era el noviazgo más largo del mundo… 3 años, ¿os imagináis?). Marisin Fidelidad es incomparable. Al ver su cara por la primera vez me enamoré. Prometí amarla sin reproches, hasta que el mundo se acabe. Y como el mundo...

Zgoda, dywany, Włochy i legowiska

 Kochani Czytelnicy! Myśl o mazurku mnie nie opuszcza. Pan D. sprawdził swoją trasę w GulGul Maps i okazało się, że ciasto kupił w popularnej sieci marketów Na Wsi. Na szczęście wybaczył mi moje ostatnie faux pas ... Oczywiście, szczerze wątpię, by Marisin była przetrzymywana gdzieś w jakiejś spółce cukierniczej i produkowała wypieki dla marketów Na Wsi (które w rzeczywistości z wsią nie mają wiele wspólnego, bardziej z małomiasteczkowością, choć to osobny temat…), ale ta mnogość zbiegów okoliczności w ostatnim czasie wydaje mi się co najmniej niepokojąca. O co chodzi? Już tłumaczę. Wczoraj otrzymałem wiadomość prywatną od jednej z Kołtuniaczek. Akcja „Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie” nareszcie, bo po 5 latach swojego istnienia, przyniosła jakieś efekty. Otóż, kochani, jeden z perskich dywanów Ciotki Gatii widziany był w okolicach jeziora Como. Moja wieloletnia czytelniczka (którą w tym miejscu serdecznie pozdrawiam) twierdzi, że widziała ów dywan podczas spaceru po okolicy,...

No soy perfecto, pero tengo presentimientos...

No puedo dejar de pensar en aquel  mazurek … El sabor, el tamaño, los dibujos en la superficie de la tarta… Todo eso parecía haber sido hecho con las manos delicadas de mi esposa desaparecida. No pude detenerme y dirigiéndome a mi mejor amigo le dijé: – Y ese maravilloso mazurek … ¿Lo has hecho tú? ¡De verdad, es de chuparse los dedos, hombre! El Señor D. se avergonzó un montón preguntado por el origen de la tarta. Al principio nos quedamos en silencio, en el ambiente bastante tenso, ya pensaba que no me responedría nunca. Creo que le dio un susto tremendo la mirada de Tía Gatía, ya que es una mujer muy melindrosa para comer, aunque es también muy bien educada. Entonces a pesar de ser tan melindrosa, a nuestro huésped no le comentó nada sobre el sabor de la tarta. Unos días después de lo sucedido ella me confesó que no comía tan mal desde la desaparición de Marisin Fidelidad. Ay, bueno, pero ¿cuál era la respuesta del Señor D.? Extremadamente enrojecido en la cara contestó co...