Kochani Czytelnicy!
Czy istnieje u Was tradycja ozdabiania świątecznego stołu barankiem z masła, ustawionym na porcelanowym spodeczku? Jeśli tak, to na pewno przekonaliście się, że koty liżą masło.
Koty, zupełnie tak, jak kobiety na zimę, mają tendencję do tycia oraz nie tolerują laktozy, podobnie do współczesnej, zweganizowanej młodzieży i joginów. Niektóre z futrzaków nierasowych, czyli po prostu dachowce, mogą spożywać mleko w niewielkich ilościach, ale one właściwie mogą spożywać cokolwiek: mleko, masło, śmieci. Dlatego kotom szlachetnym nie należy pozwalać lizać masła, absolutnie. Ponieważ my reklamacji nie przyjmujemy.
Święta Wielkanocne spędziliśmy w skromnym gronie, nie tylko ze względu na sytuację z PurrVid 2.0, ale szczególnie na tragedię, której wspomnienie powróciło, paląc żywym ogniem. Po śniadaniu wielkanocnym odwiedził nas, czyli mnie i Ciotkę Gatíę, Pan D. Oprócz przeglądu „Detektywa” z tego kwartału i bezużytecznych raportów o amnezji z pobliskich szpitali Pan D. przyniósł mazurka. Mazurka, którego smak uderzył mnie jak kiedyś kropla waleriany uderzyła Cziczi Puchatka, naszego dawnego reproduktora... Zwykłe ciasto kajmakowe, niepozorne, o skromnych ozdobach, przywołało ducha Marisin Fidelidad. Mojej ukochanej żony. Kochani, ja nie mam zamiaru się tutaj rozklejać, ale chciałbym podzielić się jednym spostrzeżeniem. Są więzi, których nie jest w stanie zerwać ani odległość, ani amnezja. Moja żona gdzieś tam jest i daje mi znak, bym szukał do skutku. I tak też będzie.
Komentarze
Prześlij komentarz